Tym razem nie przegapiłem promu, faktycznie jest przeprawa i płynie się około 30 minut. W budowie jest most, widać wysokie filary wznoszące się nad woda. Nie mogę sobie odmówić przekąski, mała paczuszka, zawinięta w liść bananwca. Już coś takiego jadłem w górach (mięso z fasolą otoczone ryżem), dziś trafiło mi się na słodko, ciemnozielona ciągnąca się masa, również zawinięta w ryż. Nie wiem co to był, trochę przesłodzone, popijane zieloną herbatą było OK.
Przed 12-tą jesteśmy już w centrum Hanoi, poznaję miejsca, do których dotarłem pieszo w pierwsze dni. Wysiadam i zanurzam się w zgiełku ciasnych uliczek starego miasta, które co krok kuszą potrawami gotowanymi na chodniku przy ścianach budynków, w przeróżnych wnękach w prowizorycznych garkuchniach, które wyrastają codziennie o w tych samych miejscach o tej samej porze...szczególnie podoba mi się zupa w kolorze czerwony, takiej jeszcze nie próbowałem, nie jestem jednak głodny i ciągnie mnie do hostelu, żeby sprawdzić czy mój bagaż wciąż tam jest :).
Obsługa tak samo miła, bagaż jest, szybkie przepakowania i zakupy na bazarze, kawa, herbata, słodycze i inne drobiazgi. Później jeszcze beer corner, duży spermarket z prawdziwymi cenami i dużym asortymentem łącznie z zadziwiajacą kolą o smaku kawy.
Dziś niedziela ale wszytko jest otwarte, poza ulicami otaczającymi stare miasto i jezioro, według przewodnika te ulice zamykane są w każdy weekend. Dzisiaj jest festyn jakiegoś reionu Japoni (mięzdy innymi koncert na duże scenie) oraz dni rożnorodności etnicznej Wietnamu. Ulice pełne ludzi, kilka grup nastolatków prezentuje proste układy taneczne, w kilku miejscach na starym mieści grają małe zespoły, rockowy, latynoski i ludowy (dzieciaki na instrumentach ludowych). Jeszcze obiad w moje ulubionej "restauracji", makaron skropiony sosem sojowym lekko zasmarzony, z wieprzowiną i zielonymi warzywami, uzależniający.
Pakowanie zostawiłem na ostatnią chwilę, cisza nocna niby za godzinę, ale ktoś tam już śpi (Meksykanin, który podczas długiej podróży w mojej osobie spotkał pierwszego Polaka) przebudza się i narzeka na zapalone światło, no coż do 22-giej na pewno już będę spakowany.
Ostatni spacer po starym mieście, budzik ustawiony na 5:20 jutro po 9-tej wylot. Poszedłem jeszcze na przystanek, żeby wczesnym rankiem nie było wątpliwości skąd odjeżdża autobus. Młody Wietnamczyk z walizką potwierdził, że to jest dobry przystanek, zaczekałem jeszcze na autobs, żeby na 100% się upewnić.