Po zle przespanej nocy w autobusie dzien w Esfahan zaczal sie "ciekawie". Na kilka godzin rozstalem sie z bagazem, ktory pojechal troche dalej niz ja. Bez problemu odzyskalem bagaz na drugim dworcu autobusowym.
Hostel znaleziony (z opisu w przewodniku) 4,5 EURO za noc. Przyzwoicie i cicho. Miasto szczyci sie pieknymi budynkami z XVII wieku wokol drugiego najwiekszego placu na swiecie.
Przy placu dwa meczety i jeden siedmiopietrowy palac, troche to wszystko zaczyna sie robic nudne szczegolnie te meczty. Dzisiaj za to przeczytalem, ze na tym placu grano w polo, wladca z ogromnego tarasu mogl obserwowac rozgrywki. O wiele bardziej spodopodbaly mi sie parki, w samym centrum jest ich kilka. W niektorych zainstalowane sa przyzady do cwiczen i nie stoja tam bezuzytecznie.
Od samego rana uwage zwracaly plakaty informujace o wystawie rekodziela ludowego Iranu. Byly przy kazdym zwiedzanym budynku ale nikt nie potrafil wytlumaczyc co to jest i gdzie sie odbywa. W koncu zlokalizowalem miejsce wystawy, ale zolnierz pilnujacy budynku nic o wystawie nie wiedzial, kazal przyjsc wieczorem bo wtedy cos bedzie otwarte.
Wieczorem mila niespodzianka, nie dosc, ze bylo otwarte to oprucz skromnej wystawy mozna bylo zobaczyc warsztaty rekodzielnicze i pracujacych rzemieslnikow. Jeden wycinal w metalu kwieciste wzory, dziewczyna malowala miniaturowe obrazki na pocietych w plaskie platy kosciach wielblada, ktos inny ukladal kamienne mozaiki czy tworzyl minaturowa drewniana sztukaterie...fajnie bylo na to popatrzec.