Drugi dzien w Esfahan znacznie dluzszy od pierwszego. Zaczynam od porannych zdjec na glownym placu miasta. Pozniej wycieczka do technicznego kuriozum – malego meczetu z trzesacymi sie wiezami oraz do swiatyni ognia miejsca kultu przed islamskiej religi Persji. Nastepnie dzielnica armenska a na koniec dnia odrobina nocnego zycia w Islamskiej Republice Iranu.
Jedziemy (razem z poznanym w hostelu Holednrem) miejskim autobusem ok 20 minut. W autobusie jak zwykle jako cudzoziemcy jestesmy przedmiotem zainteresowania. Tym razem ze strony grupki 7-8 letnich dzieci w szkolnych mundurkach. Poczatkowa niesmialosc zamienia sie szybko w szeroki szczerbaty usmiech a ja ucze sie wreszcie kilku zdan w jezyku perskim.
Kuriozum meczetu z trzesacymi wyglada tak: na placu przed niewielkim meczetem dosyc duzo ludzi niecierpliwe spoglada w kierunku wiez (niewielkich 7-8 metrowych umieszczonych na dachu meczetu), po kilku minutach na dachu pojawia sie mezczyzna wszyscy zwracaja wzrok ku niemu, mezczyzna wchodzi do srodka jednej z wiez, przez okno widac, ze chwyta barierke umieszczona wewnatrz wiezy i masa wlasnego ciala wprowadze wieze w drgania. Po chwili zaczyna sie trzasc druga wieza. Trwa to kilka minut, pokazy przeprowadzane sa co godzine, szczesliwie pojawilismy sie kilka minut przed rozpoczeciem.
Swiatynia ognia. 30 minut marszu wzdluz ruchliwej drogi i 15 minutowa wspinaczka na wzgorze zbudowane z piaskowca wynagrodzona zostaje wspanialym widokiem panoramy miasta. Na szczycie okragly budynek swiatyni, na zboczach wzgorza budynki zbudowane z glinianych cegiel. Swiatynia byla miejscem kultu antycznej religii Persji – Zaratusztranizm. Religia to nie umarla zupelnie, na swiecie ma wciaz ok 150 tys wyznawcow w tym zaledwie 5 tys w Iranie.
Podczas schodzenia Holender wypatrzyl skoszone pole ryzowe. Faktycznie na dole kilku starszych mezczyzn recznie pakowalo ryz do duzych workow. Holender doswiadczonych w podrozach do krajow obsianych ryzem objasnil proces produkcji od zasiania do postaci bialych ziaren.
Poznym popoludniem udalo mi sie jeszcze zajrzec do malej dzielnicy armenskiej. Ruch na ulicach mniejsze, nie ma wczechobecnych w innych czesciach Esfahan glosnych i duszacych spalinami motocykli. Zabudowa bardziej europejska i nikt nie probuje dowiedziec sie skad jestes i co myslisz o Iranie. Mila odmiana, i pyszne ciastka z pistacjami w piekarence, do ktorej trafilem idac za kuszacym zapachem.
Na sam koniec dnia odrobina nocnego zycia w jednym z miast Islamskiej Republiki Iranu (godzinie 18 jest juz zupelnie ciemno). W parku nad rzeka dolaczylem do grupy mlodych ludzi grajacych w siatkowke. Takie odbijanie bez siatki troche inne niz u nas. Po trzy osoby na przeciwko siebie, dosyc duzo silnych zbic i wcale nie chodzi o to zeby jak najdluzej odbijac. Druzyny damsko-meskie mialem wrazenie, ze to taka zakamuflowana forma zalotow. W poblizu w podobny sposob bawilo sie kilka grup.
Przez miasto przeplywa rzeka, nad nia kilka zabytkowych mostow przeznaczonych tylko dla ruchu pieszego. Brzegi rzeki funkcjonalnie zagospodarowane, duzo trawy, skwery, dobrze oswietlone sciezki i aleiki, duzo miejsc do piknikowania. Ludzie spaceruja i co ciekawe rowniez piknikuja. Na lekkich dywanach/kocach rodziny lub znajomi (ale tylko tej samej plci), obowiazkowy termos herbaty, cos do jedzenia, czasami fajka wodna. Jest srodek tygodnia, centrum miasta.