Zatrzymalem sie w Sozopolu przedstawianym przez przewodnik jako miasto artystow i pisarzy ale opiero po sezonie.
Bylem swiadkiem zakoncznia sezonu letniego. Kiedy tu przyjechalem bylo slonecznie i cieplo. Zdarzylem sie nawet przekapac w morzu, ktore nie jest tak cieple i krystaliczne jak Morze Egejskie. Na dodatek plywaja w nim jakies zielone wodorosty. Wszedzie piasek, po Grecji zaczalem doceniac plaze kamieniste. Co prawda sa pewne problemy przy wchodzeniu do wody, ale za to piasek nie chrupie w zebach.
Wracajac do tematu konca sezonu, to po poludniu niebo zaszlo chmurami, zaczelo padac, zerwal sie silny wiatra a temperatura obnizyla sie o 10 stopni... i tak juz zostalo.
Ludzie mowia, ze to pierwszy deszcz w Sozopolu podczas tego lata.
Rozleniwilem sie i postanowilem tu zostac jeszcze jeden dzien. Zjadlem zupe tutejszy odpowiednik naszych flakow. Zupa ma kolor mleczny na powierzchni plywa pomaranczowy olej pewnie z marynowanej papryki, oprocz fragmetow watroby czy jelit nie ma tu innych dodatkow (warzyw czy wolowiny). Zupe doprawiamy suszona ostra papryka oraz czosnkiem i zagryzamy chlebem. Tak spozywana jest calkiem dobra i nawet ma cos z polskiego odpowiednika.
Koniec sezonu, ratownicy zwijaja parasole, w restauracjach i barach myja lodowki i grille, a w tych co pracuje ceny znacznie obnizone. Caly czas wieje silny wiatr, na morzu calkiem duze fale, ale nie chce mi sie kapac bo zimno sie zrobilo.
Nocleg w prywatnej kwaterze (12 lew za noc), warunki przyzwoite.