Autobus zatrzymał się na dworcu, za jakiś czas budzę sie w tym samym miejscu, jest 5 rano, autobus prawie pusty, jeden kierowca śpi na podłodze, drugi pokazuje, że można tu zostać jeszcze jakiś czas.
Po 6-tej dobre się skończyło, trzeba wyjść. Dworzec oddalony od centrum o około 3 km, kawa i marsz do hostelu (Bong Ha Giang Hostel), w którym według relacji z internetu warto wynająć skuter. Po drodze jeszcze wietnamska kanapka (Banh Mi), wybieram wersję z omletem, świeżo smarzony, dużo w nim zielonego (kolendra), tak jak lubię.
Skuter wynajęty, Honda Blade 110 pół-automatm, 7$ za dzień. Mam tylko polskie prawo jazdy, w hostelu informują, że trzeba mieć międzynarodowe, i że kontrola policji może się zdarzyć praktycznie tylko w Ha Giang. Radzą wyjechać razem z grupą prowadzoną przez kogoś z hostel. Dołączam do grupy (około 10 skuterów), nic to nie kosztuje, mogę się odłaczyć w dowolnym momencie.
100 km do Yen Minh. Pierwszy przystanek o malowniczeji nazwie "Heaven Gate" (brama do raju). Bananowce przy drodze, tubylcy, stragany, większych atrakcji brak, to tylko "brama". Jadę wolno na tyłach rozciągniętej grupy, kolejne punkty widokowe, Quan Ba, tam zatrzymuje sie tylko na kawę.
Grupę dogniam na moście nad rzeką Song Lo, na rzece zawody SUP (pływania stojąc na desce podobnej do surfingwej), całe rodziny obserwuję te oryginalne zmagania. Nie przekraczma rzeki w tym miejscu, według mapy można pojechać jeszcze kawałęk lokalną drogą i przeprawić się na drugą stronę przez jeden z kolejnych mostów. Ciekawa trasa przez pola i wioski, solidny most, tu również gromadka z miejscowych obserwuje zawody. Jadę dalej, asfal już się skończył a na druga stronę rzeki można przeprawić się wiszącym, drewniamym, nieco dziurawym mostem. Przejechało dwoje miejscowych, więc ja chyba też dam radę.
Yen Minh, pod górę do hostelu (Ha Anh Homestay), jestem bardzo głodny, na szybko dostaję bułkę i banana. To darmowa przystawka do najlepszej wspólnej kolacji (family dinner) jaką jadłem w Wietnmie. Pyszna kolacja, przy stoliku z trzema fajnymi Belgijkami, to dobrem miejsce na polanie piołunówki. Super wiezczór w europejskim towarzystwie, Belgowie, Niemcy, Brytyjczycy i pytanie od młodej Niemki "what's going on in Poland".
Nocleg w pokoju zbiorowym, cicho i wygodnie, duży, twardy materac i tylko 3 osoby w ogromnym pokoju. Przyjemne miejsce z domową atmosferą.