Pobyt w Yazd przedluzyl sie ponad planowany dzien do dni trzech. Z jednej strony miasto warte jest conajmniej 2 dni, zorientowalem sie rowniez, ze niebawem konczy mi sie 14-to dniowa wiza i wypadaloby ja przedluzyc.
Z wiza nie bylo wiekszego problemu, poza tym ze na skutek nieporozumienia przyszedlem ja odebrac juz po godzinach pracy biura. Perspektywa kolejnych dwoch dni w Yazd (nastepnego dnia piatek czyli dzien wolny) nie byla wesola tym bardziej, ze mialem juz wykupiony bilet do Teheranu. Po poczatkowych prolemach udalo sie odebrac paszport z wiza kilka godzin pozniej gdy przyszedl czlowiek, ktory mial klucz do pokoju z paszportami.
Na dworzec autobusowy dojechalem w nietypowy (a moze typowy dla Iranu) sposob. Wyszedlem na przystanek autobusowy, czekalem krocej niz minute. Zamiast autobusu zatrzymal sie samochod osobowy wypelniony rodzinka. Zapytali dokad chce jechac i postanowili mnie podwiezc twierdzac, ze autobus o tej godzinie juz nie przyjedzie. W trojke scisneli sie na tylnych siedzeniach a kierowca i ja z przodu. Za 10 minut bylem juz na dworcu.
Nocny pociag do Teheranu ok 500km, 9 godzin jazd, cena ok 6$ za podroz w wagonie sypialnym. 6 osob w przedziale, czysta posciel i pozadna koldra, klimatyzacja...tylko lozko troche przykrotkie jak dla mnie...
W tym wpisie kilka zdjec o swicie i przed zachodem slonca zrobionych w obrebie starego miasta.